Newsy - Zapalmy świeczkę:(
Trop - 2005-09-19, 08:08 Temat postu: Zapalmy świeczkę:( http://serwisy.gazeta.pl/...80,2921113.html
"W stolicy Bawarii Monachium rozpoczął się festyn piwoszy - Oktoberfest, czyli Październikowe Święto. Ta najsławniejsza i największa tego typu impreza w świecie potrwa do 3-go października.
Burmistrz Monachium Christian Ude uroczyście odbił szpunt 200-litrowej beczki piwa. Pierwszy litrowy kufel wychylił premier Bawarii Edmund Stoiber. Impreza odbywa się jak zwykle na śródmiejskiej Łące Teresy, gdzie rozstawiono namioty z piwnymi bufetami i stoiska z tonami mięs i kiełbas. Za litrowy kufel piwa, tak zwaną miarę, trzeba zapłacić 7 euro.
Oktoberfest po raz pierwszy urządzono w październiku 1810 roku z okazji ślubu bawarskiego następcy tronu, późniejszego Ludwika I. Początek przesunięto później na wrzesień, choć zachowano październikową nazwę. Festyn 24 razy odwoływano ze względu na epidemię i wojny." :(
Kolejna "zabawa" z setkami poderżniętych gardel w tle. Wszystkie festyny z wielkimi, dymiącymi stoiskami z grillowanym mięsem napawają mnie smutkiem i obrzydzeniem
renka - 2005-09-19, 10:14
Tak w sumie troche poza tematem, ale dzis jadac do pracy widzialam samochod ciezarowy z zakladow miesnych, ktorych wlasciciel nazywal sie bardzo adekwatnie do swojej zawodowej roli, a mianowicie Wojciech Dobija.
kttk - 2005-09-19, 11:12 Temat postu: . 7 euro za litr piwa:shock: 20 razy drozej niz w czechach, chyb oglupieli
wracajac do miesa to popatrzcie na te opasle cielska piwoszy i pomyslcie o miazdzycy drazacej ich arterie, sadle obrastajacym miesien sercowy, impotencji
mnie sie od razu lepiej robi
Anonymous - 2005-09-19, 12:33
rena napisał/a: | Tak w sumie troche poza tematem, ale dzis jadac do pracy widzialam samochod ciezarowy z zakladow miesnych, ktorych wlasciciel nazywal sie bardzo adekwatnie do swojej zawodowej roli, a mianowicie Wojciech Dobija. |
Stojąc na przystanku, patrząc przed siebie , mogłam obserwować przewóz kurczaków - trupy i trupki! Firma nazywała sie jądrex.
Stałam przed skrzyżowaniem i kiedy na zielonym przejechał ów kurkowy wywóz na rzeź, minęła mnie ciężarówka zaplątana w handel dziczyzną... Stałam taka otępiała i pomyślałam, że właściwie jaki ja mam na to wplyw? Jestem bezsilna
sylwia - 2005-09-19, 12:43 Temat postu: Re: .
kttk napisał/a: | popatrzcie na te opasle cielska piwoszy i pomyslcie o miazdzycy drazacej ich arterie, sadle obrastajacym miesien sercowy, impotencji
mnie sie od razu lepiej robi |
fakt
kttk - 2005-09-19, 14:18 Temat postu: . czarna niewdowa, nie musisz miec na to wplywu, wazne ze sama sie do tego nie przyczyniasz i dodtakowo propagujesz swoj styl zycia wsrod swoich znajomych
ludzie cz tego chca cz nie i tak beda musieli zrezygnowac z jedzenia miesa bo stanie sie ono poprostu zbyt drogie by mogli sobie na nie pozwolic ekonomicznie
zauwaz tez ze juz obecnie istnieje tzw. hodowla tkanek w warunkach labolatoryjnych
dzieki temu w fabrykach nie bedzie sie juz hodowalo zwierzat tylko odosobnione miesnie
ludzie w krajach wysokorozwinietych i bogatych , ktorych bedzie stac mimo wszystko na kupno miesa, sami z niego zrezygnuja z wzgledu na rozwijajaca sie tam co raz bardziej tendencje do prowadzenia zdrowego trybu zycia, na ktory sklada sie sport i wieksza ilosc produkotw pochodzenia roslinnego w diecie
oczywiscie olbrzymie znaczenie, byc moze podstawowe maja pandemie, typu choroba wscieklych krow, ptasia grypa i dziesiatki innych , ktore wzbudzajac strach wsrod ludzi ,zniechecaja do spozywania miesa
ja tam sie nie przejmuje, staram sie namawiac moich znajomych do wegetarianizmu, a reszte pozostawiam poprostu czasowi
Trop - 2005-10-27, 10:16
kolejne przykre wiadomości wyczytane w darmowej gazetce Metro, za Gazetą Wyborczą (podkreslenie - moje):
link:
http://miasta.gazeta.pl/r...62,2985530.html
Polskie świnie podbijają Ukrainę
Dorota Wilk 25-10-2005 , ostatnia aktualizacja 25-10-2005 20:06
Ukraińcy wykupują polską wieprzowinę - nabywają nie tylko gotowe wyroby, ale też żywe tuczniki. Chcą dzięki nim odtworzyć u siebie hodowlę świń
Boom na polską wieprzowinę zaczął się z końcem lata. Wtedy do rząd Ukrainy zmniejszył cła na mięso wieprzowe sprowadzane z zagranicy. Na rynku wschodnim szybko pojawili się polscy hodowcy świń, z tygodnia na tydzień z naszego kraju zaczęło wyjeżdża coraz więcej tego mięsa. Na Ukrainę wysyłane są nie tylko gotowe wyroby wieprzowe, ale też żywe tuczniki. Wiesław Tomaszewski, graniczny lekarz weterynarii, wylicza, że w ciągu tygodnia przez przejście graniczne w Korczowej jadą do naszych wschodnich sąsiadów cztery duże transporty tych zwierząt, a w każdym z nich jest po dwieście sztuk. - Jeszcze kilka miesięcy temu handel tucznikami prawie nie istniał - mówi. Wzrost eksportu polskiej wieprzowiny potwierdza Polsko-Ukraińska Izba Gospodarcza w Warszawie. Świnie z całej Polski trafiają do ukraińskich ubojni. Dzięki temu Polska pozbywa się nadprodukcji wieprzowiny, a Ukraina zapełnia nią swój rynek. Skąd taki popyt na polskie mięso? Wiktor Sawoniaka z Izby Gospodarczej: - Na Ukrainie prawie nie ma świń - wyjaśnia.
Pogłowie tych zwierząt spadło tutaj kilkakrotnie w ciągu ostatnich 15 lat. Mikołaj Oniszczuk, radca handlowy ambasady Polski w Kijowie, tłumaczy: - Wpływ na to miał kryzys gospodarczy i nieurodzaj zbóż w roku 2000 i 2003 - dodaje. Wysokie cła na sprowadzane mięso były kolejnym czynnikiem, który odstraszał polskich producentów i handlowców. Sprzedaż zaczęła się opłacać nie tylko z powodu jego znacznej obniżki, ale też przez wzrostu cent wieprzowiny w tym kraju o 35 proc. Ukraińcy kupują nasze mięso dlatego, że jest smaczne i dobrej jakości. Zanim wyjedzie z kraju, badane jest przez lekarzy weterynarii i tylko zdrowe sztuki wywożone są za granicę. Jest też jeszcze inny powód wzrostu zainteresowania naszymi tucznikami. - Ukraina chce odtworzyć stada świń w swoich hodowlach, bo te tutaj nie istnieją - wyjaśnia Oniszczuk.
Stanisław Bartman, prezes Podkarpackiej Izby Rolniczej, wylicza, że tylko z naszego województwa wyjeżdża na Ukrainę kilkaset sztuk tych zwierząt miesięcznie, chociaż Podkarpacie nie należy do czołowych hodowców trzody chlewnej w kraju.
Natomiast w tej samej gazecie jest caly artykul jak to częstochowscy speleolodzy uratowali borsuka, który wpadl do jaskini. Wezwali na pomoc posilki, kolege weterynarza, teraz borsuk jest na obserwacji a potem zostanie wypuszczony na wolność. Czasem ta schiza (w czym świnie ludziom zawinily, ze je tak traktują a czym borsuk sobie zaslużyl na tak dobre traktowanie?) doprowadza mnie do lez goryczy i bezsilnosci.
defu - 2005-10-27, 16:29
no to jest kiepska lipa
tak bardzo kocham mojego kotka
ja mojego tez-chcesz jeszcze dokladke zrazow?
tak z checia-kocham zrazy
jeeeeezu
ps. o fuuuuu nie wiedzialem ze w korei je sie psy-to odrazajace i nieludzkie
alinA - 2005-10-27, 20:48
defu napisał/a: | je sie psy-to odrazajace i nieludzkie |
tak. ale nie mniej niz jedzenie Krow, Swin, Koni, Kurczakow. nierozumiem tej chipokryzji w empatii ludzi jedzacych mieso do wspolczucia kotkom, piesom, [ ] konsumowanych w innych krajach, podaczas gdy sami jedza zwierzeta, ktore, byc moze, w innych krajach jest uwazane za bestialstwo-inna 'kultura'.. moja Mama na przyklad czesto podczs rozmow majacych na celu umoralnic mnie mowi ze kota albo psa to by nie zjadla, bo to bestialstwo jest. ale trzoda chlewna to jest przeciez ogromna roznica .
sylwia - 2005-10-27, 20:54
Trop napisał/a: | Wpływ na to miał kryzys gospodarczy i nieurodzaj zbóż w roku 2000 i 2003 - dodaje. Wysokie cła na sprowadzane mięso były kolejnym czynnikiem, który odstraszał polskich producentów i handlowców. Sprzedaż zaczęła się opłacać nie tylko z powodu jego znacznej obniżki, ale też przez wzrostu cent wieprzowiny w tym kraju o 35 proc. |
no to juz wiemy, co nalezy zrobic w Polsce...
Mnie do szalu doprwadza postawa mojego dziadka: "ja Cie rozumiem i poieram, ale sam to za bardzo lubie, zeby przestac jesc"....
Trop - 2005-10-28, 08:07
Biorąc pod uwagę realia, należy się pewnie cieszyć, że dziadek Cię sylwia popiera, a nie goni i krzyczy.
Ja się ostatnio spotkalam z haslami, że wegetarianizm to jest taka zapchajdziura, jak kto ma za dużo wolnego czasu, a w szczegolności, jak kobieta nie ma męża i dzieci.
(bo jakby miala, to zapewne prasowanie mężowskich koszul, pranie skarpet, zmiana pieluch. gotowanie obiadów, mycie podlog i okien wybilo by jej z glowy alternatywne myslenie )
wyglada na to, że u nas hobby w stylu hodowanie egzotycznych rybek, czy zbieranie kufli od piwa jest bardziej akceptowane niż wegetarianizm. Ciekawe dlaczego.
sylwia - 2005-10-28, 08:16
Trop napisał/a: | Biorąc pod uwagę realia, należy się pewnie cieszyć, że dziadek Cię sylwia popiera, a nie goni i krzyczy. |
spoko, i dlatego zawsze glosno komentuje to co ja jem, na zasadzie: "ojej, takie slabiutkie... mozae jakies jajeczko chociaz.." albo "to chociaz jakas make, makaron, czy cos bys zjadla,,, bo to za malo..." oraz "no ja rozumiem ze sytuacja tych zwierzat jest zla i nalezaloby je zabijac humanitarnie" (taaaa) i tak w kolko, az sie gorzej robi. Poza tym juz bym chyba wolala marudzenie (z krzyczenia i gonienia juz wyroslam... ) od takiego "poparcia" (ktore nim jest tylko z nazwy). To jest dokladnie to, o czym pisaliscie Ty i defu: "zwierzatka kocham i szanuje, a bedzie schabowy na obiad?"
Trop - 2005-10-28, 09:12
alinA napisał/a: | moja Mama na przyklad czesto podczs rozmow majacych na celu umoralnic mnie mowi ze kota albo psa to by nie zjadla, bo to bestialstwo jest. ale trzoda chlewna to jest przeciez ogromna roznica . |
no wlaśnie, to nazewnictwo jest namacalnym dowodem stosunku do tych zwierząt. Najbardziej bolą mnie określenia "żywiec", "produkcja mięsa" i liczenie zwierząt na kilogramy nawet kiedy jeszcze żyją. Totalne i porażające odebranie im jakiejkolwiek przedmiotowości.
sylwia napisał/a: | spoko, i dlatego zawsze glosno komentuje to co ja jem, na zasadzie: "ojej, takie slabiutkie... mozae jakies jajeczko chociaz.." albo "to chociaz jakas make, makaron, czy cos bys zjadla,,, bo to za malo..." |
to rzeczywiście jest poparcie tylko i wylącznie z nazwy, a de facto zawoalowany atak, podkopywanie Twojego stanowiska, jego zasadności i twierdzenie, że sobie szkodzisz. Ja też nie znoszę czegoś takiego.
Myślalam, że dziadek Cię popiera, ale sam nie przechodzi na wegetarianizm, bo brak mu silnej woli, żeby zmienić swoje przyzwyczajenia (jestem w stanie sobie wyobrazić, sama tego też nieraz doświadczylam, że niektóre przyzwyczajenia jest bardzo trudno przezwyciężyć - patrz np. osoby z chorobami serca, które nie potrafią przestawić się na diete, którą zaleca im lekarz dla poprawy/ lub niepogorszenia ich zdrowia)
sylwia - 2005-10-28, 10:14
mi sie wydaje, ze to tak jak z papierosami: ludzie po zawalach potrafia w szpitalu wyjsc na papierosa.... Ciezko ich za to winic, a z drugiej strony tylu ludzi robi wszystko, zeby wyzdrowiec, a nie jest im to dane... Trudno ocenic, bo nalog to w sumie tez choroba. Tak samo jedzenie miesa jest czesto uzaleznieniem. Chcialabym, zeby tak bylo z dziadkiem, zeby sie jednak przelamal, zmiana diety bylaby dla niego wrecz wskazana (nadcisnienie, operacje, nadwaga)- ale on nawet nie sprobuje.... A babcia tlumaczy, ze przeciez "daje mu tylko chude mieso" Mysle, ze to nie jest zawoalowany atak- raczej kwestia wychowania ("tradycyjna kuchnia polska" ), wieku (przyzwyczajenia ciezko zmienic po 70 , choc nie jest to niemozliwe). Tym niemniej, to ciagle gadanie o moim talerzu jest naprawde meczace... A kazda moja proba zakonczenia tematu konczy sie obraza, "bo przeciez on chce dobrze i mnie popiera" - ufff....
shoamin - 2005-10-28, 18:53
Jak ja Was dobrze rozumiem... Ostatnio rodzina naciera na mnie coraz silniej. Odczuwają dziką satysfakcję, kiedy wracając ze szkoły o 18 drepczę do kuchni, żeby ugotować sobie obiadek. Pomijam docinki w stylu "Dziecko, jak Ty wyglądasz?". Ostatnio mama się obraziła, że nie zjadłam jej ciasta. Tydzień wcześniej gofrów. Doskonale wie, że jajka nie wchodzą w grę. I to nie jest takie sobie obrażanie. To jest łańcuch odmawiania mi, nieodzywania się. Paskudnie się czuje, kiedy wszedzie w mieszkaniu zamykane są przede mną drzwi, w celu wiadomym- dyskusji na mój temat, którą i tak słyszę.
Z pamiętnika wege-faszystki ;o)
|
|
|